We wtorek 14 marca w czasie próby zatrzymania w Starachowicach człowieka skazanego za spowodowanie śmiertelnego wypadku, jeden z policjantów ucierpiał na tyle, że znalazł się w szpitalu. Po szarpaninie mężczyznę udało się jednak obezwładnić i doprowadzić na komisariat. Gdy informacje o tym wydarzeniu dotarły do Tomasza Rozwadowskiego poważnie nim wstrząsnęły. Chodziło bowiem o człowieka, który w kwietniu ubiegłego roku pozbawił w wypadku życia jego brata. W styczniu sprawca usłyszał wyrok, a mimo to cały czas cieszył się wolnością.
Wyrok sądu pan Tomasz przyjął z niedowierzaniem, że życie człowieka jest tak niewiele warte.
Do czasu uprawomocnienia się wyroku sąd orzekł wobec skazanego natychmiastowy 6 - miesięczny areszt. Jednak w rzeczywistości mężczyzna nie został w nim osadzony, ponieważ nie zjawił się na ogłoszeniu wyroku, gdyż decyzją sądu odpowiadał z wolnej stopy.
Skazany od stycznia skutecznie ukrywał się przed policją, unikając zatrzymania. Zdawał się kpić nie tylko z sądu, ale także z poczucia elementarnej przyzwoitości. Funkcjonariusze komendy policji w Starachowicach zatrzymali go dopiero przedwczoraj. W czasie tej interwencji jeden z policjantów doznał obrażeń ciała i trafił do szpitala. Rodzina ofiary jest oburzona postępowaniem organów wymiaru sprawiedliwości.
Napisz komentarz
Komentarze