- W Starachowicach Dolnych tuż obok przejazdu kolejowego znajduje się żelazny krzyż postawiony tam w roku 1846. Krzyż ten jest obiektem kultu religijnego, ale jest też zabytkiem. Niestety został zdominowany przez reklamę pewnej firmy. Są chyba w Polsce przepisy, które określają jakie zasady obowiązują względem takich obiektów. Inną sprawą jest, że powinien być zachowany zdrowy rozsądek nie mówiąc już o estetyce - pisze pan Jan. - Uważam, że sprawą powinny zająć się władze miasta i powiatu, a także starachowiccy posłowie. Reklama powinna być usunieta, a otoczenie krzyża odpowiednio zagospodarowane
List ten skierował także do władz miasta, powiatu i starachowickich posłów.
A my przypominamy legendę związaną ze wzmiankowanym krzyżem. Otóż...
Na postumencie krzyża znajdują się inicjały Zarządcy Zakładów Starachowickich Jana Łęskiego. Musimy cofnąć się do czasu, gdy wody Kamiennej wezbrały i rwącym strumieniem pognały w stronę fabryki, najwyższy poziom niepozorna rzeczka osiągnęła niedzielnego ranka. Zarządca Łęski nie bacząc na strugi deszczu lejące się z niebios, zaprzągł konia do bryczki i pognał ratować fabrykę. Gnał jak szalony, siekając batem rumaka, i gdy już dotarł do terenu dzisiejszego krzyża piorun nagły z nieba uderzył. Bryczka w ogniu stanęła, spieniony koń padł, padł na kolana również Łęski cudem ocalały. Całe zdarzenie odebrał jako przestrogę, żeby święty dzień święcić, bo "mającego ufność w Panu, miłosierdzie ogarnie” - jak głosi napis na postumencie.
Krzyż przez lata otoczony czcią towarzyszył robotnikom idącym do pracy, dziś spogląda na przechodniów, którzy łowią słońce w wodach starachowickiego stawu i otacza opieką pociągi, które wiozą ludzi... wspomnienia i czas...








Napisz komentarz
Komentarze